wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział XVIII: Wszystko co znałeś, może zniknąć w jednej chwili...



Maxi:

"Czy wiesz, że ja,
Mam w sobie tyle sił, żeby kochać Ciebie.
Mam siłę po to by, było nam jak w niebie.
Mam w sobie tyle sił, żeby kochać Ciebie.
Mam w sobie tyle sił, by dla ciebie lepszym być"
Dawid Kwiatkowski - Dla Ciebie

 Właśnie wybiegłem z domu. Było już dość ciemno, ale nie przeszkadzało mi to. Teraz liczyła się tylko jedna rzecz. Zaczęło padać. Chyba pierwszy raz nie miałem mojej czapki z daszkiem, tylko założyłem czapkę tak zwaną krasnal. Nie byłem do niej zbyt przyzwyczajony, ale czasem przyda się miła odmiana. Nie byłem pewny, czy ona dużo przetrzyma, więc sięgnąłem po kaptur i naciągnąłem go na głowę. Tylko kilka metrów. Silny wiatr. Nie no co to? Pogoda się na mnie uwzięła? Akurat dzisiaj? No to jej się wzięło na humory. Dobra, dam radę. Zrobię wszystko dla tego dnia. W końcu widać kres mojej podróży. W końcu widać to rypane kino. Gdyby nie to wszystko, leżałbym teraz w wygodnym łóżku, wsłuchują się w muzykę z głoś.... nie no co ja gadam? Nie da się zastąpić tego dnia. Dobra, widzę ją. Słodka twarz, piękna sukienka i ten świetny uśmiech, który zaczarował mnie pół roku temu. Cicho podszedłem do niej od tyłu. Jednym ruchem ręki zasłoniłem jej oczy, po czym nachyliłem się lekko i pocałowałem ją w policzek. Dziewczyna szybko odwróciła się prawie zwalając mnie z nóg. Nie byłem na nią zły. Jej uśmiech mi wszystko wynagradzał.
 - Przepraszam - powiedziała cicho, nadal się uśmiechając. - Nic ci się nie stało?
 - Nie, jest spoko - odpowiedziałem uśmiechając się pod nosem.
 - Nowy look? - spytała dziewczyna spoglądając na moją głowę.
 - A co, nie podoba ci się? - spytałem i już miałem zamiar ją ściągnąć, ale Naty złapała mnie za rękę.
 - Nie, no co ty. Wyglądasz super.
 - I wice versa. Dobra, chodź, bo mi zaraz rezerwację cofną.
 Mocniej ścisnąłem jej rękę i ruszyliśmy do kina.
 - Dzień dobry - zacząłem. - Miałem rezerwacje na nazwi....
 Przerwałem, bo zobaczyłem właśnie ich. Fede i Lu siedzieli na jednej z kanap przytuleni i rozmawiali ze sobą, jakby cały ich świat nie istniał.
 Nagle z mojego telefonu, wydobył się pojedynczy dźwięk. Odebrałem smsa od Violi... Leon jest w szpitalu. Proszę cię przyjedź...


***


 Leon:

" To czas by trwać,
I wiedzieć jak.
Umieć docenić każdy dzień,
Umieć czasami mówić nie, 
Żeby z ciężką tarczą wznosić się... "
Dawid Kwiatkowski - Ze Sobą Sam Na Sam

 - Proszę pana - usłyszałem czyjś głos. - Budzimy się. Słyszy mnie pan?
 Powoli otworzyłem oczy i od razu poraziło mnie światło lampy, która wisiała centralnie nade mną.
 - Dobrze się pan czuje? - spytał stojący przede mną lekarz.
 - Tak, wszystko dobrze - odpowiedziałem rozglądając się po sali.
 - Zaraz przewieziemy pana do pokoju, ale musi pan tu jeszcze chwilę poleżeć - oznajmił po czym odszedł na bok.
 Nagle wielki ból przeszył mi nogę. Stęknąłem i spojrzałem na nią. Ale jej tam nie było. Zamiast niej była biała skorupa. Nie, to był gips. Wszystko zaczęło mi się przypominać. Wypadek i ten Diego... Ale pomógł mi. No i Lara. A Violetta tylko stała i się na nas patrzyła. Ale potem była ze mną. I urwał mi się film.
 - Przepraszam, mógłbym się dowiedzieć co z moją nogą? - spytałem odwracając wzrok w stronę lekarza.
 - Ma pan poważnie złamaną nogę, dobrze że w jednym miejscu. Ale niestety z przemieszczeniem. Teraz zabierzemy pana do pokoju nr.3. Zostanie pan kilka dni na obserwacji.
 Mężczyzna podał mi rękę i pomógł mi wstać, a następnie usiąść na wózku. Bolało jak cholera.

***

Violetta: 

" Czy kiedykolwiek kochałeś kogoś tak bardzo, że dałbyś sobie uciąć za niego rękę?
Nie, nie w przenośni, dosłownie - czy oddałbyś za niego rękę?
Kiedy wiedzą, że są twoim sercem
I ty wiesz, że byłeś ich zbroją
I zniszczysz każdego, kto spróbowałby je skrzywdzić... "
Eminem - When I'm Gone

 Siedziałam przed salą w szpitalu, gdzie zabrali Leona. Czemu nie pobiegłam wtedy do niego? To właśnie wtedy mnie potrzebował. A ja stałam tam jak głupia. 
 - Ile oni mogą tam jeszcze siedzieć? - spytała zdenerwowana Lara. 
 - Uspokój się - poprosiłam ją i złapałam jej wymachujące ręce. - Zaraz przyjdą.
 - Ty się o niego nie martwisz? - spytała dziewczyna patrząc mi w oczy. - Przecież to jest twój chłopak. I nie obchodzi cię, co się z nim dzieje?? 
 - Lara, obchodzi mnie, ale próbuję nie histeryzować. Oddałabym za niego wszystko. Ale proszę cię. Uspokój się dziewczyno. 
 - Dobra, dobra - odpowiedziała tamta i usiadła na jednym z krzeseł.
 W tej samej chwili drzwi otworzyły się i wyjechał z niej Leon na wózku. 
 - Violetta przyjdź do mnie potem - rzucił w moją stronę z uśmiechem. 
 Ale ja czułam, że to wszystko go przytłacza. A ja nie mogłam patrzeć jak on cierpi.... To było dla mnie za dużo. 
 - Gdzie go... - zaczęła Lara, ale lekarz ją uciszył.
 - To pani jest dziewczyną Leona? - spytał mnie szybko.
 Pokiwałam głową. Chciałam dowiedzieć się wszystkiego, co mu jest.
 - Pan... - zaczął mężczyzna po czym spojrzał w swój clipboard. - Verdas, ma poważnie złamaną nogę z przemieszczeniem. 
 - Ale... - powiedziałam, ale on mi przerwał.
 - Niestety nie mogę udzielić pani wszystkich informacji, bo nie jest pani rodziną pacjenta. Czy ma pani może kontakt z kimś z jego rodziny?
 - Tak, ale jego ojciec jest w Hiszpanii, a matka w pracy - odpowiedziałam spoglądając na wyświetlacz telefonu, gdzie pojawiła mi się wiadomości od Maxi'ego i Fran. 
 - Proszę do niej zadzwonić, aby jak najszybciej przyjechała. 
 I odszedł. 
 - Violetta - usłyszałam głos Maxi'ego. - Co się stało?
 Odwróciłam się w jego stronę. Szedł za rękę z Naty, ale jego twarz mówiła, że był przerażony. 
 - Co się dzieje? - spytała Naty patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami.
 - Leon miał wypadek - odpowiedziałam patrząc, jak Fran i Cami wchodzą przez frontowe drzwi. 
 - Ale już wszystko dobrze? - spytał Maxi. 
 - Tak - odpowiedziałam siadając obok Lary.
 Odblokowałam telefon i wysłałam jednego smsa, po czym wybrałam numer mamy Leona.

***

Diego:

 " Dziewczyno mówię Ci,
sprawiasz, że czuję się tak wysoko,
wiem, że też to czujesz... "
Brad Kavanagh - On My Mind


 Podszedłem do automatu z napojami i wrzuciłem kilka monet. Cały czas myślałem o tym co się stało. Współczułem mu. Nie chciałbym wywalić się tak jak on. Moje przemyślenia przerwał dźwięk upadającej puszki. Wyciągnąłem ją i stanąłem przy automacie, po czym nacisnąłem kapsel i otworzyłem napój. Było mi żal Violetty, że musiała tak cierpieć i martwić o niego. Przecież to był jej chłopak. Upiłem kilka łyków coli. Może i naprawdę zostawić ją w spokoju? Widać, że oni naprawdę się kochają, a ja zresztą... nie lubiłem niszczyć czyiś związków.
 Dlatego, że pomogłem mu dotrzeć do karetki, musiałem tu przyjechać. Wszedłem do jednego z korytarzy i stanąłem jak wryty. Violetta stała tam i patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami.
 - Co ty tu jeszcze robisz?? - spytała dziewczyna.
 - No prze... - odpowiedziałem, ale Viola przerwała mi jednym ruchem ręki.
 - Nic już nie mów. Po prostu wyjdź.
 - Niby dlaczego?
 - To przez ciebie on tu leży. Ma złamaną nogę tylko dlatego, że przylazłeś na ten głupi tor. Więc teraz proszę cię wyjdź stąd.
 - Ale Violetta daj mi coś....
 - Wyjdź stąd!
 Nie miałem już siły z nią dyskutować. Po prostu wyszedłem z korytarza, po czym przeszedłem przez frontowe drzwi. Już postanowiłem. Odczepiam się od niej. Już na zawsze...

***

Kilka Minut Później

Violetta:

" Kiedy patrzysz w moją stronę nie mam nic do powiedzenia
Tylko sposób w jaki czuje, to wszystko co mogę zrobić
Nie dotykać twoich ust, nie całować twojej twarzy
Nie mam nic do powiedzenia... "
Big Time Rush - Next Step


 Dostałam smsa od Federa. Zaraz będę. Tylko na niego czekałam. Mama Leona właśnie weszła do pokoju w którym leżał mój chłopak i rozmawiała z lekarzem. Nagle drzwi frontowe otworzyły się i do środka wbiegł Fede. Ale nie był sam. Razem z nim szła Ludmiła, a za nimi szedł jeszcze Andres. Fede i Ludmiła, trzymali się za rękę, jakby nigdy nic. Nie no, muszę dać im spokój, ale... po prostu bałam się, że ona go skrzywdzi.
 - Co ty tu robisz? - spytałam podnosząc się z krzesła.
 Federico zatrzymał się i puścił rękę dziewczyny, po czym stanął przed nią.
 - Proszę cię... - ale ta mu przerwała i podeszła do mnie z podniesioną głową.
 - Violetta - powiedziała cicho. - Zmieniam się. I ty w końcu musisz to zauważyć. Więc jak - wyciągnęła rękę przed siebie. - Rozejm?
 Zastanawiałam się nad tym. W tonie jej głosu było coś uspokajającego, co dawało mówiło mi, żeby jej uwierzyć. Ale z drugiej strony... nadal miałam przed oczami tę Ludmiłę, którą poznałam rok temu. A może czas zamknąć ten rozdział? Może czas w końcu skończyć ten konflikt. Rozsądek mówił mi jedno, ale serce...
 - Zgoda - uścisnęłam jej rękę. - Wierzę ci. Wierzę, że się zmieniłaś. Ale proszę cię. Jeżeli jesteście razem, to przynajmniej go nie skrzywdź.
 Nagle mama Leona wyszła z pokoju i powiedziała mi na ucho.
 - Wejdź do Leona. Lekarz ci wszystko powie. Proszę cię, bądź przy nim.
 Odeszła. Przekazałam innym co mi powiedziała i ruszyłam w stronę drzwi.
 - Hej kochanie - powiedziałam i podeszłam do chłopaka. - Bardzo boli?
 - Trochę - odpowiedział wymuszając uśmiech. - Ale ty tu jesteś. To już najlepsze lekarstwo.
 Uśmiechnęłam się szeroko. Jak on mógł mieć tak wspaniały humor, nawet kiedy leżał w szpitalu i miał złamaną nogę?? Nie wiedziałam. Ale właśnie za to go kocham...

***

Wyrobiłam się!! Jej xD Mam nadzieję, że się wam spodobało :-D 
Następny rozdział może w piątek albo nawet w czwartek jak się wyrobię... Nie wiem...
Czekam na opinię :-D
Pozdrawiam i do nexta...
Kocham was :*
Kriena

3 komentarze:

  1. Oo, Leoś ma złamaną nogę, no jak to tak, ja smutam :(
    I to jeszcze z przemieszczeniem? Masakra :/
    Ale Violka jest obok xD No i w końcu się ogarnęła i dała spokój Lu i Federowi <3333 Kocham ich :)
    Maxi leciał jak głupi do kina :D W KRASNALUU :P Chciałabym zobaczyć go choć raz w krasnalu w serialu :D
    Kochaaam i czekam na kolejny <33333333333

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział! <3
    Biedny Leoś... w szpitalu, ze złamaną nogą... :C Ryczę :C
    Viola, nie martw się tak o Fedusia, Lu się nim zajmie ^^
    A Maxi mnie rozwalił XD No biegnij tak do swojej Natusi :D
    Czekam z niecierpliwością na nexta <3
    Pozdrawiam,
    Caro xx

    OdpowiedzUsuń

Translate