"Kiedy twoja dusza, znajdzie duszę,
Na którą czekała...
Kiedy ktoś wchodzi do twojego serca przez otwarte drzwi
Kiedy twoja ręka, znajdzie rękę,
Przeznaczoną do uścisku...
Nie odpuszczaj..."
Demi Lovato - Heart by Heart
Camilla:
Szybko oderwałam się od Brodwaya, walnęłam go lekko w policzek i wybiegłam z Resto. Jak on mógł coś takiego zrobić? Przecież dobrze wiedział, że już nie będziemy razem, więc czemu on to zrobił? Cały czas biegłam w stronę parku. Oczy miałam we łzach, a nogi bolały mnie od biegu. Kiedy tylko zauważyłam ławkę pod drzewami, zwolniłam bieg i usiadłam na niej. Dlaczego on to zrobił? To wszystko między nami... to się rozpadło i on o tym dobrze wiedział.
- Cami! - usłyszałam czyjś krzyk.
Nie odwróciłam się. Cały czas miałam żal do tego wszystkiego.
- Zostaw mnie - odpowiedziałam wtulając głowę w kolana.
Ale to nic nie dało. Ktoś podbiegł do mnie i usiadł na tej samej ławce. Nie mogłam nic zrobić. Nadal trzymałam głowę nisko i nie odchylałam jej nawet na milimetr.
- Cami nie ma się co przejmować - powiedział ten głos.
Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie był głos Brodwaya. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam, że siedzi tam sam Xabier i patrzy się na mnie takim słodkim wzrokiem.
- Nie ma co wylewać łez. - powiedział i podał mi chusteczkę.
Uśmiechnęłam się i wytarłam oczy.
- Cami! - usłyszałam czyjś krzyk.
Nie odwróciłam się. Cały czas miałam żal do tego wszystkiego.
- Zostaw mnie - odpowiedziałam wtulając głowę w kolana.
Ale to nic nie dało. Ktoś podbiegł do mnie i usiadł na tej samej ławce. Nie mogłam nic zrobić. Nadal trzymałam głowę nisko i nie odchylałam jej nawet na milimetr.
- Cami nie ma się co przejmować - powiedział ten głos.
Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że to nie był głos Brodwaya. Odwróciłam lekko głowę i zobaczyłam, że siedzi tam sam Xabier i patrzy się na mnie takim słodkim wzrokiem.
Uśmiechnęłam się i wytarłam oczy.
- Dzięki - odpowiedziałam i spojrzałam się na niego.
- Wszystko już dobrze? - spytał po chwili.
Kiwnęłam lekko głową i wstałam z ławki, a Xabier razem ze mną.
- Dzięki, że za mną pobiegłeś.
Chłopak uśmiechnął się, a ja spojrzałam mu w jego piwne oczy.
- Cóż, nienawidzę takich ludzi jak on.
On spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały. Zatrzymaliśmy się i spoglądaliśmy sobie w oczy. Nagle rzuciłam mu się na szyję i wtuliłam się w jego koszulkę.
- Dziękuję ci za to...
- Wszystko już dobrze? - spytał po chwili.
Kiwnęłam lekko głową i wstałam z ławki, a Xabier razem ze mną.
- Dzięki, że za mną pobiegłeś.
Chłopak uśmiechnął się, a ja spojrzałam mu w jego piwne oczy.
- Cóż, nienawidzę takich ludzi jak on.
On spojrzał na mnie, a nasze spojrzenia się spotkały. Zatrzymaliśmy się i spoglądaliśmy sobie w oczy. Nagle rzuciłam mu się na szyję i wtuliłam się w jego koszulkę.
- Dziękuję ci za to...
***
Maxi:
Już od kilku minut szedłem w stronę Resto. Miałem tam mieć przynajmniej jedną dobrą rzecz, ale też niemiłą informację.
Kiedy tylko wszedłem do środka, wszystkie oczy zwróciły się do mnie. Szybko podszedłem na drugi koniec baru i wziąłem mikrofon.
- Słuchajcie, ogłoszenie mam - powiedziałem głośno. - Dzisiaj zajęcia zostały odwołane.
- Ze względu? - spytał Leon który dopiero co wszedł do Resto z Violettą.
- A to mnie się pytasz?
Rozejrzałem się po barze i zobaczyłem, że przy jednym stoliku siedzi Naty, który patrzy na mnie tym swoim słodkim spojrzeniem i pięknym uśmiechem. Nie zastanawiając się dłużej zszedłem ze sceny i podbiegłem do niej. Kiedy tylko byłem blisko jej stolika, przede mną pojawiła się Ludmiła.
- A ty gdzie idziesz raperze? - spytała się szybko.
Kiedy tylko ją usłyszałem, mój uśmiech od razu spełzł mi z twarzy. Czy one nigdy nie chodziły nigdzie same?
- A no wiesz.... do wyjścia? - powiedziałem i wskazałem ręką na drzwi.
- To nie będę ci przeszkadzać - odpowiedziała i popatrzyła na mnie takim dziwnym wzrokiem, że nabrała mnie ochota, żeby wyjść. Ruszyłem w stronę drzwi, ale na chwilę odwróciłem wzrok w stronę Naty która nadal patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Pokiwałem lekko głową w jej stronę i wyszedłem z Resto. Stanąłem przed wejściem i spojrzałem w niebo. Dlaczego to wszystko musi się tak komplikować? Czy one naprawdę muszą być takie nierozłączne? Zrezygnowałem ze wszystkiego i pobiegłem do domu.
Kiedy tylko wszedłem do środka, wszystkie oczy zwróciły się do mnie. Szybko podszedłem na drugi koniec baru i wziąłem mikrofon.
- Słuchajcie, ogłoszenie mam - powiedziałem głośno. - Dzisiaj zajęcia zostały odwołane.
- Ze względu? - spytał Leon który dopiero co wszedł do Resto z Violettą.
- A to mnie się pytasz?
Rozejrzałem się po barze i zobaczyłem, że przy jednym stoliku siedzi Naty, który patrzy na mnie tym swoim słodkim spojrzeniem i pięknym uśmiechem. Nie zastanawiając się dłużej zszedłem ze sceny i podbiegłem do niej. Kiedy tylko byłem blisko jej stolika, przede mną pojawiła się Ludmiła.
- A ty gdzie idziesz raperze? - spytała się szybko.
Kiedy tylko ją usłyszałem, mój uśmiech od razu spełzł mi z twarzy. Czy one nigdy nie chodziły nigdzie same?
- A no wiesz.... do wyjścia? - powiedziałem i wskazałem ręką na drzwi.
- To nie będę ci przeszkadzać - odpowiedziała i popatrzyła na mnie takim dziwnym wzrokiem, że nabrała mnie ochota, żeby wyjść. Ruszyłem w stronę drzwi, ale na chwilę odwróciłem wzrok w stronę Naty która nadal patrzyła się na mnie z szeroko otwartymi oczami. Pokiwałem lekko głową w jej stronę i wyszedłem z Resto. Stanąłem przed wejściem i spojrzałem w niebo. Dlaczego to wszystko musi się tak komplikować? Czy one naprawdę muszą być takie nierozłączne? Zrezygnowałem ze wszystkiego i pobiegłem do domu.
***
Leon:
Szkoda, że odwołali zajęcia. Chociaż to oznaczało więcej czasu z Violettą. - Leon, muszę wracać do domu - powiedziała Violetta odkładając telefon od ucha.
- To pójdę z tobą, przecież twój ojciec mnie lubi - odpowiedziałem biorąc ją za rękę i patrząc jej w oczy. - Przynajmniej ja tak myślę.
Dziewczyna uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi.
- Vilu, chciałbym się ciebie zapytać, czy nie chciałabyś się ze mną umówić? - Na taką randkę? - spytała patrząc na mnie podejrzliwie.
- Aha.
- No jasne. Leon czemu miałabym nie chcieć? Przecież jesteśmy razem.
- To pójdę z tobą, przecież twój ojciec mnie lubi - odpowiedziałem biorąc ją za rękę i patrząc jej w oczy. - Przynajmniej ja tak myślę.
Dziewczyna uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi.
- Vilu, chciałbym się ciebie zapytać, czy nie chciałabyś się ze mną umówić? - Na taką randkę? - spytała patrząc na mnie podejrzliwie.
- Aha.
- No jasne. Leon czemu miałabym nie chcieć? Przecież jesteśmy razem.
Uśmiechnąłem się i złapałem ją jedną ręką na biodrach. To ona dawała mi takie szczęście jak nikt inny.
Kiedy tylko dotarliśmy do jej domu, otworzyłem jej drzwi i przepuściłem ją do środka.
Kiedy tylko dotarliśmy do jej domu, otworzyłem jej drzwi i przepuściłem ją do środka.
***
Violetta:
Kiedy weszliśmy do środka, zobaczyłam, że na środku stoją walizki mojego ojca. Co my znowu wyjeżdżamy?
- Tato, co się dzieję? - spytałam podchodząc do niego razem z Leonem.
- Violetto muszę wyjechać na spotkanie biznesowe. Zostawię was....
- Nas?
Z kuchni wyszedł uśmiechnięty Federico. Uśmiechnęłam się, pobiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję.
- Nie mówiłeś, że będziesz u nas znowu mieszkał - powiedziałam patrząc na niego z szeroko otwartymi oczami.
Fede nic nie odpowiedział tylko wzruszył lekko ramionami i odwrócił się w stronę taty.
- No więc zostawiam was z Angie, Olgą i Ramallo. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze zachowywać.
- Za ile wyjeżdżasz? - spytałam szybko.
- Właściwie to za chwilę. - powiedział chwytając walizki i podchodząc do drzwi.
Podbiegłam do niego i otworzyłam mu je. Tata uśmiechnął się do mnie i pożegnał się całując mnie w czoło. Leon spoglądał na mnie i uśmiechał się lekko.
- No, to mamy wolną chatę - powiedział Federico i pobiegł do swojego pokoju.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. Leon podszedł do mnie i powiedział:
- Widzisz? Jednak ci ufa.
Spojrzałam mu w oczy, po czym przytuliłam go. Miał rację. Mój ojciec się zmienił. I to na lepsze.
- Muszę lecieć - powiedział i spojrzał na mnie z czułością w oczach. - Zobaczymy się jutro moja piękna.
Chłopak podszedł do drzwi i otworzył je.
- Do jutra mój słodziaku - powiedziałam całując go lekko w usta.
Zamknęłam drzwi po czym pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Chwyciłam zdjęcie Leona i popatrzyłam na niego. Był taki słodki... Przycisnęłam zdjęcie do siebie i zamknęłam oczy, myśląc o moim księciu z bajki.
- No, to mamy wolną chatę - powiedział Federico i pobiegł do swojego pokoju.
Uśmiechnęłam się na jego słowa. Leon podszedł do mnie i powiedział:
- Widzisz? Jednak ci ufa.
Spojrzałam mu w oczy, po czym przytuliłam go. Miał rację. Mój ojciec się zmienił. I to na lepsze.
- Muszę lecieć - powiedział i spojrzał na mnie z czułością w oczach. - Zobaczymy się jutro moja piękna.
Chłopak podszedł do drzwi i otworzył je.
- Do jutra mój słodziaku - powiedziałam całując go lekko w usta.
Zamknęłam drzwi po czym pobiegłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Byłam najszczęśliwszą dziewczyną na świecie. Chwyciłam zdjęcie Leona i popatrzyłam na niego. Był taki słodki... Przycisnęłam zdjęcie do siebie i zamknęłam oczy, myśląc o moim księciu z bajki.
***
Federico:
Leżałem na łóżku z gitarą na rękach i patrzyłem się w biały sufit. Cały czas myślałem o Ludmile. Przejechałem ręką po strunach gitary, które zabrzęczały równo. Usiadłem na krawędzi łóżka i oparłem gitarę na nodze.
E la terra puó
Essere il cielo!
E’ vero!
E’ vero!
Se mí abbraccí
Non ho píú
Paura...
Dí amartí,
Davvero!
E lo leggo neí
Tuoi occhi.
Ti credo!
Ti credo!
Spojrzałem na mój instrument. Ręce bolały mnie od grania jak nigdy. Spróbowałem zagrać solówkę. Położyłem palce na strunach a drygą ręką szarpałem za nie. Zagrałem może kilka nut i odciągnąłem ręce.
- Cholera! - krzyknąłem i złapałem się za dłoń.
Odłożyłem gitarę i znów położyłem się na łóżku. Podłożyłem ręce pod głowę i zapatrzyłem się na ścianę. Po chwili zamknąłem oczy.
Nagle przede mną pojawiła się Ludmiła, która uśmiechała się do mnie. Uśmiechnąłem się przez sen i nie chciałem się już więcej budzić.
***
Brodway:
Siedziałem w swoim pokoju nad keyboardem już od kilku minut. Może i początek mojego planu nie wyszedł, ale to jeszcze nie koniec. Zależało mi na niej i nie zamierzałem odpuszczać. Nacisnąłem kila klawiszy instrumentu. To wszystko, co było między nami... no cóż, według niej się rozpadło w wakacje, ale ja wierzyłem, że i tak będziemy razem.
***
Miguel:
Park w Buenos Aires był naprawdę piękny. W Ameryce było kompletnie inaczej. Usiadłem na jednej ławce i spojrzałem na zegarek. Czemu on jeszcze nie przychodził? Przecież się umówiliśmy... Rozejrzałem się wokoło po czym spojrzałem w niebo. Nagle na ławce usiadł wysoki chłopak w czarnej bluzie.
- Masz? - spytałem nie patrząc na niego.
Chłopak rozejrzał się i podał mi małą torebkę. Pokiwałem głową i schowałem ją do kieszeni po czym wyjąłem zwitek banknotów.
- Wszystko się zgadza? - zapytał mężczyzna.
Pokiwałem głową na znak, że tak. Tamten schował pieniądze w bluzę i podał mi rękę.
- Miło robić z tobą interesy - powiedział kiedy ściskałem mu rękę. - Jakby coś masz mój numer.
I odszedł. Wstałem i odszedłem w przeciwnym kierunku. Wyciągnąłem torebkę i spojrzałem na biały proszek w środku. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Tego mi właśnie brakowało.
***
Jej, to już kolejny rozdział, który no... przyznam łatwo mi się pisało. Nawet nie wiecie, jak przyjemnie mi się to pisało. A chyba najfajniej to ze strony Federico. Po prostu uwielbiam pisać z jego perspektywy. Jest trochę Leonetty, Naxi, Xabiera i Cami, no i jest jeszcze Brodway i jego plan... Jedną z wielu rzeczy które postanowiłam wprowadzić, to chłopak uzależniony od narkotyków. Dlaczego? Cóż, o tym dowiecie się później w następnych rozdziałach... I tu jest jeszcze dla was takie ogłoszenie, że niedługo odbędzie się ankieta, z kim ma być Camilla.... Chyba wiadomo kto w niej będzie uczestniczył :-D.... No i będzie też głosowanie, z kim ma być Fran... Ale to później, tak gdzieś po 10 rozdziale... No więc jeszcze raz dziękuję za wszystkie wejścia ( jest ich prawie 1000 :-D jejej!!! ) i za komentarze... no jest ich mało, więc od dzisiaj wprowadzam zasadę, która pojawi się na samym dole postu pod każdym rozdziałem... No więc kolejny rozdział postaram się, żeby pojawił się jakoś w środku tygodnia... Więc do zobaczenia w kolejnym poście :-D
/~~Kriena
/~~Kriena
CZYTASZ = KOMENTARZ ♥
świetny ♥
OdpowiedzUsuńLu i Fede kocham :**
genialny i chcę next <3
zapraszam również do mnie na przeczytanie ostatniego rozdziału pierwszego opowiadania :*
MARCELA *.*
Dzięki za komentarz :-D
UsuńDzięki że tak uważasz...
Pozdrawiam
Kriena
Narkotykii ? boooski rozdziaaaał <333
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :-D
UsuńPozdrawiam
Kriena
Aha, aha, aha!
OdpowiedzUsuńFede myśli o Luuuuu ;*
Poza tym mam mieszane uczucia. Brodwaya nie lubię, never happend.
Co do Miguela... Nie ładnie! A żeby ci palce zdrętwiały!
Dzięki za komentarz :-D
Usuńhehe :-D
Pozdrawiam
Kriena
Super
OdpowiedzUsuńFajnieeee
OdpowiedzUsuń