"Rzeczywistość i marzenie
Muszą się wciąż o nas bić.
Naszą bajkę pisz codziennie,
Skrytą w prozie zwykłych dni..."
Sylwia Grzeszczak - Księżniczka
Następnego dnia
Federico:
Obudziło mnie głośny dzwonek telefonu. Otworzyłem niechętnie oczy i sięgnąłem po niego. Przeciągnąłem pasek odbierania i przycisnąłem go do ucha.
- Fede, gdzie ty jesteś? - usłyszałem głos Violetty.
- O co ci chodzi? - spytałem podnosząc się z łóżka.
Dziewczyna westchnęła do telefonu i spytała z goryczą w głosie.
- Federico, wiesz która jest godzina?
Spojrzałem na zegarek i zerwałem się z łóżka.
- Ja pierdziele. Viola, zobaczymy się w studiu.
Założyłem buty, chwyciłem torbę i szybko wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach i pobiegłem do kuchni. Nie ważne, że było późno. I tak musiałem coś zjeść. Chwyciłem kanapkę, leżącą na jakimś talerzu i wybiegłem przez tylne drzwi. Założyłem czarne okulary, chwyciłem jedzenie w zęby i pobiegłem do studia.
Byłem już kilka metrów od szkoły. Zatrzymałem się na chwilę i dokończyłem kanapkę. Poprawiłem okulary i biegłem dalej. Nagle uderzyłem w kogoś, dzięki czemu przewróciłem się na plecy. Zdjąłem okulary po czym złapałem się za brzuch i zamknąłem oczy.
- Fede nic ci nie jest? - usłyszałem słodki głos dziewczyny.
Otworzyłem powoli jedną powiekę, a później drugą. Od razu zobaczyłem przepiękny widok. Nade mną
- Fede, gdzie ty jesteś? - usłyszałem głos Violetty.
- O co ci chodzi? - spytałem podnosząc się z łóżka.
Dziewczyna westchnęła do telefonu i spytała z goryczą w głosie.
- Federico, wiesz która jest godzina?
Spojrzałem na zegarek i zerwałem się z łóżka.
- Ja pierdziele. Viola, zobaczymy się w studiu.
Założyłem buty, chwyciłem torbę i szybko wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach i pobiegłem do kuchni. Nie ważne, że było późno. I tak musiałem coś zjeść. Chwyciłem kanapkę, leżącą na jakimś talerzu i wybiegłem przez tylne drzwi. Założyłem czarne okulary, chwyciłem jedzenie w zęby i pobiegłem do studia.
Byłem już kilka metrów od szkoły. Zatrzymałem się na chwilę i dokończyłem kanapkę. Poprawiłem okulary i biegłem dalej. Nagle uderzyłem w kogoś, dzięki czemu przewróciłem się na plecy. Zdjąłem okulary po czym złapałem się za brzuch i zamknąłem oczy.
- Fede nic ci nie jest? - usłyszałem słodki głos dziewczyny.
Otworzyłem powoli jedną powiekę, a później drugą. Od razu zobaczyłem przepiękny widok. Nade mną
klęczała Ludmiła. Wyglądała tak pięknie. Wydawało mi się, że kiedy ją zobaczyłem, cały świat się rozpłynął, a czas stanął w miejscu.
- Nie jasne, że nie - odpowiedziałem siląc się na luzacki ton.
Leżałem i po prostu się na nią patrzyłem. Głowa bolała i brzuch bolały mnie od upadku, a kręgosłup pulsował o beton. Ale zobaczenie jej z rana... tak pięknej i słodkiej jak cukierek... to było jak wylanie kubła zimnej wody na głowę.
- To może wstaniesz, bo cię ktoś rowerem przejedzie - powiedziała uśmiechając się i podając mi rękę.
Lekko chwyciłem jej rękę i podniosłem się z ziemi. Jak coś tak pięknego, mogło w ogóle istnieć i chodzić po ziemi?
- Przepraszam, ale nie za bardzo cię widziałem... - wytłumaczyłem się szybko.
- Ale nic się nie stało - przerwała dziewczyna. - To nie twoja wina.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się. Sam fakt, że Ludmiła nie była taka jak kiedyś, utwierdziło mnie w tym, że naprawdę się zmienia. No a ten jej uśmiech.... Po prostu był zniewalający.
- Nie idziesz do studia? - spytałem zdziwiony, ale nadal się śmiałem.
- Właśnie tam idę - powiedziała dziewczyna odwracając się i ruszając w stronę szkoły.
Patrzyłem jak dziewczyna odchodzi. Nagle odwróciła głowę i spojrzała na mnie tym pięknym wzrokiem po czym uśmiechnęła się.
- Nie idziesz? - spytała zatrzymując się szybko.
Uśmiechnąłem się i pobiegłem w jej stronę. To było naprawdę spełnienie marzeń.
- Nie jasne, że nie - odpowiedziałem siląc się na luzacki ton.
Leżałem i po prostu się na nią patrzyłem. Głowa bolała i brzuch bolały mnie od upadku, a kręgosłup pulsował o beton. Ale zobaczenie jej z rana... tak pięknej i słodkiej jak cukierek... to było jak wylanie kubła zimnej wody na głowę.
- To może wstaniesz, bo cię ktoś rowerem przejedzie - powiedziała uśmiechając się i podając mi rękę.
Lekko chwyciłem jej rękę i podniosłem się z ziemi. Jak coś tak pięknego, mogło w ogóle istnieć i chodzić po ziemi?
- Przepraszam, ale nie za bardzo cię widziałem... - wytłumaczyłem się szybko.
- Ale nic się nie stało - przerwała dziewczyna. - To nie twoja wina.
Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się. Sam fakt, że Ludmiła nie była taka jak kiedyś, utwierdziło mnie w tym, że naprawdę się zmienia. No a ten jej uśmiech.... Po prostu był zniewalający.
- Nie idziesz do studia? - spytałem zdziwiony, ale nadal się śmiałem.
- Właśnie tam idę - powiedziała dziewczyna odwracając się i ruszając w stronę szkoły.
Patrzyłem jak dziewczyna odchodzi. Nagle odwróciła głowę i spojrzała na mnie tym pięknym wzrokiem po czym uśmiechnęła się.
- Nie idziesz? - spytała zatrzymując się szybko.
Uśmiechnąłem się i pobiegłem w jej stronę. To było naprawdę spełnienie marzeń.
***
No me importa caminar en sus zapatos
Jorge:
Siedzieliśmy w sali muzycznej nad nową piosenką. Pablo kazał nam ją wymyślić, na jakieś przedstawienie dla sponsora, czy coś w tym stylu.
- Macie coś? - spytał nagle Miguel odrywając się od kartek.
- Coś tam mam, ale nie wiem czy będzie spoko - powiedział Fer i zaczął grać kilka nut.
Oderwał się od keyboarda, jakby parzył od samego dotknięcia.
- Niezłe, niezłe - powiedziałem podchodząc do niego i spoglądając na kartki z akordami. - Spróbuję coś z tym zrobić.
Zabrałem gitarę i spojrzałem w głąb swojego serca. Prawie każda piosenka którą pisałem, była tworzona tak samo.
No digas que te sientes solo
Simplemente poner sus problemas en mí
Y voy a estar esperando allí para usted
Las estrellas pueden ser tan cegadora
Cuando te cansas de luchar
Usted sabe que el que se puede ver a
Simplemente poner sus problemas en mí
Y voy a estar esperando allí para usted
Las estrellas pueden ser tan cegadora
Cuando te cansas de luchar
Usted sabe que el que se puede ver a
- Skąd ty to wziąłeś? - spytał Miguel kiedy tylko skończyłem grać.
- Serce stary, serce - odpowiedział szybko Xabier, po czym chwycił nasz wątek i chwycił gitarę stojącą obok niego.
Cuando la visión que usted tiene se vuelve borrosa
Usted no tiene que preocuparse, voy a ser tus ojos
Es lo menos que puedo hacer porque cuando me caí, me tiró a través de
Así que ya sabes que
Usted no tiene que preocuparse, voy a ser tus ojos
Es lo menos que puedo hacer porque cuando me caí, me tiró a través de
Así que ya sabes que
Nagle Mig podszedł do perkusji, a Fernando zaczął grać na keyboardzie. Wtedy już wszyscy zaczęliśmy śpiewać.
Razem:
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Así que ya sabes que
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Así que ya sabes que
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Miguel:
Yo sé que ha sido una noche larga, pero ahora estoy aquí está bienNo me importa caminar en sus zapatos
Xabier:
Vamos a tomar cada paso juntos, "hasta que vuelvas al centro
Usted sabe que yo sé que el verdadero yo
Usted sabe que yo sé que el verdadero yo
Jorge:
Y cuando la visión que usted tiene se vuelve borrosa
Usted no tiene que preocuparse, voy a ser tus ojos
Usted no tiene que preocuparse, voy a ser tus ojos
Fernando:
Es lo menos que puedo hacer, porque cuando me caí, me tiró a través de
Así que ya sabes que
Así que ya sabes que
Razem:
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Así que ya sabes que
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Así que ya sabes que
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Nagle do sali wszedł Pablo. Klaskał i kiwał głową.
- O to mi właśnie chodziło chłopcy. Żebyście wymyślili coś z głębi siebie.
Nawet go nie słuchałem. Zapatrzyłem się w jedno miejsce. Po drugiej stronie korytarza, stała Franceska i rozmawiała z Camillą. Fer kiedy to zauważył, walnął mnie w ramię i uśmiechnął się szeroko.
- Stary, nieźle odjechałeś - szepnął mi na ucho chłopak.
Nie patrząc w jego stronę, uśmiechnąłem się lekko i nadal gapiłem się w stronę dziewczyny. W głowie miałem tylko jedno pytanie: Czemu ona musi być taka piękna?
***
Violetta:
Federico wbiegł do studia razem z Ludmiłą w ostatniej chwili przed zajęciami. Zaraz, zaraz... Z Ludmiłą? Nie, to nie mogła być prawda. I jeszcze do tego śmiali się i rozmawiali, jakby byli przyjaciółmi od wielu lat. Wiedziałam jedno... Z nim dzieje się coś złego. Najpierw zaspał na zajęcia, a teraz zadawał się z Ludmiłą... To nie wróżyło niczego dobrego.
- Hej, Viola - usłyszałam głos Leona. - Co się dzieję między nimi?
- A to ja mam wiedzieć? Dobra, nie zawracajmy sobie tym głowy. Idziemy na zajęcia?
Chłopak pokiwał głową, po czym złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do sali śpiewania.
Usiedliśmy na jednym z krzeseł, a Leon przełożył swoją rękę przez moje ramie i złapał je lekko. Wtuliłam się w jego klatę i czekałam na Angie. Nadal nie mogłam zapomnieć widoku Fede i Ludmiły śmiejących się i rozmawiających jak przyjaciele.
- Nie przejmuj się nimi Violu - szepnął mi do ucha Leon. - To ich życie. Miał rację. To było jego życie. Nie powinnam się tym zajmować. Nagle do sali weszła Angie i uśmiechnęła się promiennie.
- Dzisiaj zajmiemy się przedstawieniem dla sponsora. Zespół, który będzie razem z nami śpiewał, już prawie napisał tekst, więc pierwsze pytanie do was jest takie: Czy macie jakieś piosenki?
- Hej, Viola - usłyszałam głos Leona. - Co się dzieję między nimi?
- A to ja mam wiedzieć? Dobra, nie zawracajmy sobie tym głowy. Idziemy na zajęcia?
Chłopak pokiwał głową, po czym złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do sali śpiewania.
Usiedliśmy na jednym z krzeseł, a Leon przełożył swoją rękę przez moje ramie i złapał je lekko. Wtuliłam się w jego klatę i czekałam na Angie. Nadal nie mogłam zapomnieć widoku Fede i Ludmiły śmiejących się i rozmawiających jak przyjaciele.
- Nie przejmuj się nimi Violu - szepnął mi do ucha Leon. - To ich życie. Miał rację. To było jego życie. Nie powinnam się tym zajmować. Nagle do sali weszła Angie i uśmiechnęła się promiennie.
- Dzisiaj zajmiemy się przedstawieniem dla sponsora. Zespół, który będzie razem z nami śpiewał, już prawie napisał tekst, więc pierwsze pytanie do was jest takie: Czy macie jakieś piosenki?
***
Właśnie wysiadłem z samolotu z Hiszpanii. Nie byłem zbyt przekonany, co do tego miejsca, ale przyjechałem tutaj tylko po to, żeby chodzić do studia. YouMix nieźle ich wypromował. Mieli tam całkiem niezły poziom, a ja kochałem muzykę. Zresztą, według wszystkich uczestników programu, to było niesamowite miejsce, ale również wyzwanie. Oczywiście kochałem wyzwania.
Zabrałem swoją walizkę, razem z gitarą i usiadłem na krześle w poczekalni. Czekałem na mojego znajomego z Meksyku, który też miał tu przyjechać. Poznaliśmy się na wycieczce do Meksyku rok temu i od tamtego czasu, prawie codziennie pisaliśmy do siebie przez Facebooka albo sms-owaliśmy. Nie widzieliśmy się pół roku, odkąd pojechałem do jego miasta.
- Samolot z Meksyku do Buenos Aires właśnie wylądował - rozległo się z głośników.
Wstałem i patrzyłem na korytarz odpraw. Nagle z korytarza wyszedł chłopak z dłuższymi, czarnymi włosami, wielkim uśmiechem na ustach, torbą w ręce i gitarą na plecach. Kiedy tylko mnie zauważył, jego uśmiech stał się jeszcze większy. Wziąłem swoją walizkę i podszedłem do niego.
- Marco! - krzyknąłem i uścisnąłem go na powitanie.
- Diego! - powiedział chłopak odwzajemniając uścisk.
Jak ja długo go nie widziałem, a to był chyba mój najlepszy przyjaciel z którym od dawna się nie widziałem.
- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy, że tu jestem - powiedział chłopak kiedy szliśmy w stronę wyjścia.
- Ta, ja też - odpowiedziałem przechodząc przez otwierane drzwi.
Kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz, poraziło mnie świecące słońce. Sięgnąłem do plecaka, po czym założyłem czarne okulary.
- Ale tutaj pięknie - powiedział szybko Marco dzwoniąc po taksówkę.
- Na pewno jest ładniej niż w Hiszpanii - odpowiedziałem zakładając plecak na plecy.
Stojąc tak i czekając na transport, zauważyłem kilka dziewczyn, które uśmiechały się do nas. Uśmiechnąłem się i odwróciłem w stronę Marco, który sprawdzał coś w telefonie.
- Stary, twoi rodzice na pewno dadzą nam wasz dom, nie? - spytał chłopak po chwili.
- Ba. No weź, nie wierzysz mi? - odpowiedziałem szybko spoglądając na niego dziwnie.
- Nie no wiesz, tak się tylko upewniam. Ale masz klucze?
- Proszę cię Marco. Znasz mnie.
- Oto chodzi, że cie znam - powiedział uśmiechając się szeroko.
Nagle taksówka podjechała. Otworzyliśmy bagażnik i wrzuciliśmy wszystkie bagaże, po czym wsiedliśmy do auta. W końcu wolność. Ja i Marco, bez rodziców... To musiał być wspaniały rok.
Zabrałem swoją walizkę, razem z gitarą i usiadłem na krześle w poczekalni. Czekałem na mojego znajomego z Meksyku, który też miał tu przyjechać. Poznaliśmy się na wycieczce do Meksyku rok temu i od tamtego czasu, prawie codziennie pisaliśmy do siebie przez Facebooka albo sms-owaliśmy. Nie widzieliśmy się pół roku, odkąd pojechałem do jego miasta.
- Samolot z Meksyku do Buenos Aires właśnie wylądował - rozległo się z głośników.
Wstałem i patrzyłem na korytarz odpraw. Nagle z korytarza wyszedł chłopak z dłuższymi, czarnymi włosami, wielkim uśmiechem na ustach, torbą w ręce i gitarą na plecach. Kiedy tylko mnie zauważył, jego uśmiech stał się jeszcze większy. Wziąłem swoją walizkę i podszedłem do niego.
- Marco! - krzyknąłem i uścisnąłem go na powitanie.
- Diego! - powiedział chłopak odwzajemniając uścisk.
Jak ja długo go nie widziałem, a to był chyba mój najlepszy przyjaciel z którym od dawna się nie widziałem.
- Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy, że tu jestem - powiedział chłopak kiedy szliśmy w stronę wyjścia.
- Ta, ja też - odpowiedziałem przechodząc przez otwierane drzwi.
Kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz, poraziło mnie świecące słońce. Sięgnąłem do plecaka, po czym założyłem czarne okulary.
- Ale tutaj pięknie - powiedział szybko Marco dzwoniąc po taksówkę.
- Na pewno jest ładniej niż w Hiszpanii - odpowiedziałem zakładając plecak na plecy.
Stojąc tak i czekając na transport, zauważyłem kilka dziewczyn, które uśmiechały się do nas. Uśmiechnąłem się i odwróciłem w stronę Marco, który sprawdzał coś w telefonie.
- Stary, twoi rodzice na pewno dadzą nam wasz dom, nie? - spytał chłopak po chwili.
- Ba. No weź, nie wierzysz mi? - odpowiedziałem szybko spoglądając na niego dziwnie.
- Nie no wiesz, tak się tylko upewniam. Ale masz klucze?
- Proszę cię Marco. Znasz mnie.
- Oto chodzi, że cie znam - powiedział uśmiechając się szeroko.
Nagle taksówka podjechała. Otworzyliśmy bagażnik i wrzuciliśmy wszystkie bagaże, po czym wsiedliśmy do auta. W końcu wolność. Ja i Marco, bez rodziców... To musiał być wspaniały rok.
***
No więc długo pisany rozdział z którego niektórzy będą zadowoleni, a inni nie. Tak więc od dzisiaj wprowadzam tam ta ta tam... Diego i Marco czyli dwóch najlepszych przyjaciół, którzy no namieszają w tym opowiadaniu. No więc jak wam się podoba? Według mnie jest... nawet nawet. Tak więc od niedawna mam bloga o Olimpijskich Herosach ( macie linka: KLIK ), na którym jest już 1 rozdział. No więc dziękuję za wszystkie wejścia ( no cóż, blog ma niecały miesiąc... aj za 3 dni :-D... i ma już powyżej tysiąca wejść... ) i za komentarze ( no mało ich jest więc piszcie ludzie :-D ), za obserwatorów... oraz za głosowanie w ankiecie. Więc jeszcze dziś wstawię jeszcze ankietę, z kim ma być Cami więc głosujcie !!! Tak więc następny rozdział będzie jakoś na początku przyszłego tygodnia albo później... Na samym końcu chciałabym polecić wam tego bloga ( KLIK ) którego kocham ♥♥♥♥ Więc do zobaczenia w kolejnym rozdziale :-D
/~~Kriena
CZYTASZ = KOMENTARZ ♥
Czytam = Komentuje
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że nie wiem jakich słów użyć. (Gubie literki.) No to tak...
Świetnie rozwinięty wątek z perspektywy Federico. Jestem pewna, że Ludmiła też miała ładny widok z rana. :)
Violetta mnie denerwuje, ale to w tej kwesti bez zmian. W każdej odsłonie nie umiem jej zaakceptować do końca. Bosz...
Miguel... Od poprzedniego rozdziału jak o nim czytam to mam brzydkie słowa pod nosem. -.-
Huehuehue... Boski <3
Zapraszam na swoje blogi.
Dzięki za komentarz :-D
UsuńMnie też denerwuje, ale nie tylko nas :-D
Pozdrawiam
Kriena
genialnyyy <333
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :-D
UsuńDziękuję :-D
Pozdrawiam
Kriena
matko świetny ♥
OdpowiedzUsuńLudmi słodka dla Fede aaa ! Kocham cię ♥
kocham ♥
rozdział genialny :**
chcę next
całuję :*
MARCELA *.*
Dzięki za komentarz :-D
UsuńDziękuję że tak uważasz :*
Pozdrawiam
Kriena
GE-NIAL-NY rozdział!
OdpowiedzUsuńO matko trolololololo nie mogę się opanować, bo moja Fedemiła <3 Perspektywa Fede mnie rozwaliła, a zarazem zauroczyła. To jego zderzenie z Lu :D
I Diego z Marco w Hiszpanii? Będzie ciekawie :D
Czekam na następny :*
Pozdrawiam,
Caro <3
Dzięki za komentarz :-D
UsuńDziękuję :***
Noomm...
Pozdrawiam
Kriena
Supeeeeer
OdpowiedzUsuń