piątek, 25 października 2013

Rozdział IX: Czy można odnaleźć szczęście w jednej osobie?

"Rzeczywistość i marzenie
Muszą się wciąż o nas bić.
Naszą bajkę pisz codziennie,
Skrytą w prozie zwykłych dni..."
Sylwia Grzeszczak - Księżniczka

 Następnego dnia

 Federico:

 Obudziło mnie głośny dzwonek telefonu. Otworzyłem niechętnie oczy i sięgnąłem po niego. Przeciągnąłem pasek odbierania i przycisnąłem go do ucha.
 - Fede, gdzie ty jesteś? - usłyszałem głos Violetty.
 - O co ci chodzi? - spytałem podnosząc się z łóżka.
 Dziewczyna westchnęła do telefonu i spytała z goryczą w głosie.
 - Federico, wiesz która jest godzina?
 Spojrzałem na zegarek i zerwałem się z łóżka.
 - Ja pierdziele. Viola, zobaczymy się w studiu.
 Założyłem buty, chwyciłem torbę i szybko wybiegłem z pokoju. Zbiegłem po schodach i pobiegłem do kuchni. Nie ważne, że było późno. I tak musiałem coś zjeść. Chwyciłem kanapkę, leżącą na jakimś talerzu i wybiegłem przez tylne drzwi. Założyłem czarne okulary, chwyciłem jedzenie w zęby i pobiegłem do studia.
 Byłem już kilka metrów od szkoły. Zatrzymałem się na chwilę i dokończyłem kanapkę. Poprawiłem okulary i biegłem dalej. Nagle uderzyłem w kogoś, dzięki czemu przewróciłem się na plecy. Zdjąłem okulary po czym złapałem się za brzuch i zamknąłem oczy.
 - Fede nic ci nie jest? - usłyszałem słodki głos dziewczyny.
 Otworzyłem powoli jedną powiekę, a później drugą. Od razu zobaczyłem przepiękny widok. Nade mną
klęczała Ludmiła. Wyglądała tak pięknie. Wydawało mi się, że kiedy ją zobaczyłem, cały świat się rozpłynął, a czas stanął w miejscu.
 - Nie jasne, że nie - odpowiedziałem siląc się na luzacki ton.
 Leżałem i po prostu się na nią patrzyłem. Głowa bolała i brzuch bolały mnie od upadku, a kręgosłup pulsował o beton. Ale zobaczenie jej z rana... tak pięknej i słodkiej jak cukierek... to było jak wylanie kubła zimnej wody na głowę.
 - To może wstaniesz, bo cię ktoś rowerem przejedzie - powiedziała uśmiechając się i podając mi rękę.
 Lekko chwyciłem jej rękę i podniosłem się z ziemi. Jak coś tak pięknego, mogło w ogóle istnieć i chodzić po ziemi?
 - Przepraszam, ale nie za bardzo cię widziałem... - wytłumaczyłem się szybko.
 - Ale nic się nie stało - przerwała dziewczyna. - To nie twoja wina.
 Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się. Sam fakt, że Ludmiła nie była taka jak kiedyś, utwierdziło mnie w tym, że naprawdę się zmienia. No a ten jej uśmiech.... Po prostu był zniewalający.
 - Nie idziesz do studia? - spytałem zdziwiony, ale nadal się śmiałem.
 - Właśnie tam idę - powiedziała dziewczyna odwracając się i ruszając w stronę szkoły.
 Patrzyłem jak dziewczyna odchodzi. Nagle odwróciła głowę i spojrzała na mnie tym pięknym wzrokiem  po czym uśmiechnęła się.
 - Nie idziesz? - spytała zatrzymując się szybko.
 Uśmiechnąłem się i pobiegłem w jej stronę. To było naprawdę spełnienie marzeń.
***
 Jorge:

 Siedzieliśmy w sali muzycznej nad nową piosenką. Pablo kazał nam ją wymyślić, na jakieś przedstawienie dla sponsora, czy coś w tym stylu. 
 - Macie coś? - spytał nagle Miguel odrywając się od kartek. 
 - Coś tam mam, ale nie wiem czy będzie spoko - powiedział Fer i zaczął grać kilka nut.
 Oderwał się od keyboarda, jakby parzył od samego dotknięcia. 
 - Niezłe, niezłe - powiedziałem podchodząc do niego i spoglądając na kartki z akordami. - Spróbuję coś z tym zrobić.
 Zabrałem gitarę i spojrzałem w głąb swojego serca. Prawie każda piosenka którą pisałem, była tworzona tak samo. 

No digas que te sientes solo
Simplemente poner sus problemas en mí
Y voy a estar esperando allí para usted
Las estrellas pueden ser tan cegadora
Cuando te cansas de luchar
Usted sabe que el que se puede ver a

 - Skąd ty to wziąłeś? - spytał Miguel kiedy tylko skończyłem grać. 
 - Serce stary, serce - odpowiedział szybko Xabier, po czym chwycił nasz wątek i chwycił gitarę stojącą obok niego.

Cuando la visión que usted tiene se vuelve borrosa
Usted no tiene que preocuparse, voy a ser tus ojos
Es lo menos que puedo hacer porque cuando me caí, me tiró a través de
Así que ya sabes que

 Nagle Mig podszedł do perkusji, a Fernando zaczął grać na keyboardzie. Wtedy już wszyscy zaczęliśmy śpiewać. 

 Razem: 
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Así que ya sabes que
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré

Miguel:
Yo sé que ha sido una noche larga, pero ahora estoy aquí está bien
No me importa caminar en sus zapatos


Xabier:
Vamos a tomar cada paso juntos, "hasta que vuelvas al centro
Usted sabe que yo sé que el verdadero yo

Jorge:
Y cuando la visión que usted tiene se vuelve borrosa
Usted no tiene que preocuparse, voy a ser tus ojos

Fernando:
Es lo menos que puedo hacer, porque cuando me caí, me tiró a través de
Así que ya sabes que

Razem:
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré
Así que ya sabes que
Yo te llevaré, yo te llevaré, yo te llevaré

 Nagle do sali wszedł Pablo. Klaskał i kiwał głową. 
 - O to mi właśnie chodziło chłopcy. Żebyście wymyślili coś z głębi siebie. 
 Nawet go nie słuchałem. Zapatrzyłem się w jedno miejsce. Po drugiej stronie korytarza, stała Franceska i rozmawiała z Camillą. Fer kiedy to zauważył, walnął mnie w ramię i uśmiechnął się szeroko. 
 - Stary, nieźle odjechałeś - szepnął mi na ucho chłopak.
 Nie patrząc w jego stronę, uśmiechnąłem się lekko i nadal gapiłem się w stronę dziewczyny. W głowie miałem tylko jedno pytanie: Czemu ona musi być taka piękna?
 ***
 Violetta:
 
 Federico wbiegł do studia razem z Ludmiłą w ostatniej chwili przed zajęciami. Zaraz, zaraz... Z Ludmiłą? Nie, to nie mogła być prawda. I jeszcze do tego śmiali się i rozmawiali, jakby byli przyjaciółmi od wielu lat. Wiedziałam jedno... Z nim dzieje się coś złego. Najpierw zaspał na zajęcia, a teraz zadawał się z Ludmiłą... To nie wróżyło niczego dobrego.
 - Hej, Viola - usłyszałam głos Leona. - Co się dzieję między nimi?
 - A to ja mam wiedzieć? Dobra, nie zawracajmy sobie tym głowy. Idziemy na zajęcia?
 Chłopak pokiwał głową, po czym złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do sali śpiewania.
 Usiedliśmy na jednym z krzeseł, a Leon przełożył swoją rękę przez moje ramie i złapał je lekko. Wtuliłam się w jego klatę i czekałam na Angie. Nadal nie mogłam zapomnieć widoku Fede i Ludmiły śmiejących się i rozmawiających jak przyjaciele.
 - Nie przejmuj się nimi Violu - szepnął mi do ucha Leon. - To ich życie.  Miał rację. To było jego życie. Nie powinnam się tym zajmować. Nagle do sali weszła Angie i uśmiechnęła się promiennie.
 - Dzisiaj zajmiemy się przedstawieniem dla sponsora. Zespół, który będzie razem z nami śpiewał, już prawie napisał tekst, więc pierwsze pytanie do was jest takie: Czy macie jakieś piosenki?
 ***
 Diego:
 
 Właśnie wysiadłem z samolotu z Hiszpanii. Nie byłem zbyt przekonany, co do tego miejsca, ale przyjechałem tutaj tylko po to, żeby chodzić do studia. YouMix nieźle ich wypromował. Mieli tam całkiem niezły poziom, a ja kochałem muzykę. Zresztą, według wszystkich uczestników programu, to było niesamowite miejsce, ale również wyzwanie. Oczywiście kochałem wyzwania.
 Zabrałem swoją walizkę, razem z gitarą i usiadłem na krześle w poczekalni. Czekałem na mojego znajomego z Meksyku, który też miał tu przyjechać. Poznaliśmy się na wycieczce do Meksyku rok temu i od tamtego czasu, prawie codziennie pisaliśmy do siebie przez Facebooka albo sms-owaliśmy. Nie widzieliśmy się pół roku, odkąd pojechałem do jego miasta.
 - Samolot z Meksyku do Buenos Aires właśnie wylądował - rozległo się z głośników.
 Wstałem i patrzyłem na korytarz odpraw. Nagle z korytarza wyszedł chłopak z dłuższymi, czarnymi włosami, wielkim uśmiechem na ustach, torbą w ręce i gitarą na plecach. Kiedy tylko mnie zauważył, jego uśmiech stał się jeszcze większy. Wziąłem swoją walizkę i podszedłem do niego.
 - Marco! - krzyknąłem i uścisnąłem go na powitanie.
 - Diego! - powiedział chłopak odwzajemniając uścisk.
 Jak ja długo go nie widziałem, a to był chyba mój najlepszy przyjaciel z którym od dawna się nie widziałem.
 - Nawet nie wiesz, jaki jestem szczęśliwy, że tu jestem - powiedział chłopak kiedy szliśmy w stronę wyjścia.
 - Ta, ja też - odpowiedziałem przechodząc przez otwierane drzwi.
 Kiedy tylko wyszliśmy na zewnątrz, poraziło mnie świecące słońce. Sięgnąłem do plecaka, po czym założyłem czarne okulary.
 - Ale tutaj pięknie - powiedział szybko Marco dzwoniąc po taksówkę.
 - Na pewno jest ładniej niż w Hiszpanii - odpowiedziałem zakładając plecak na plecy.
 Stojąc tak i czekając na transport, zauważyłem kilka dziewczyn, które uśmiechały się do nas. Uśmiechnąłem się i odwróciłem w stronę Marco, który sprawdzał coś w telefonie.
 - Stary, twoi rodzice na pewno dadzą nam wasz dom, nie? - spytał chłopak po chwili.
 - Ba. No weź, nie wierzysz mi? - odpowiedziałem szybko spoglądając na niego dziwnie.
 - Nie no wiesz, tak się tylko upewniam. Ale masz klucze?
 - Proszę cię Marco. Znasz mnie.
 - Oto chodzi, że cie znam - powiedział uśmiechając się szeroko.
 Nagle taksówka podjechała. Otworzyliśmy bagażnik i wrzuciliśmy wszystkie bagaże, po czym wsiedliśmy do auta. W końcu wolność. Ja i Marco, bez rodziców... To musiał być wspaniały rok.
***
No więc długo pisany rozdział z którego niektórzy będą zadowoleni, a inni nie. Tak więc od dzisiaj wprowadzam tam ta ta tam... Diego i Marco czyli dwóch najlepszych przyjaciół, którzy no namieszają w tym opowiadaniu. No więc jak wam się podoba? Według mnie jest... nawet nawet. Tak więc od niedawna mam bloga o Olimpijskich Herosach ( macie linka: KLIK ), na którym jest już 1 rozdział. No więc dziękuję za wszystkie wejścia ( no cóż, blog ma niecały miesiąc... aj za 3 dni :-D... i ma już powyżej tysiąca wejść... ) i za komentarze ( no mało ich jest więc piszcie ludzie :-D ), za obserwatorów... oraz za głosowanie w ankiecie. Więc jeszcze dziś wstawię jeszcze ankietę, z kim ma być Cami więc głosujcie !!! Tak więc następny rozdział będzie jakoś na początku przyszłego tygodnia albo później... Na samym końcu chciałabym polecić wam tego bloga ( KLIK ) którego kocham ♥♥♥♥ Więc do zobaczenia w kolejnym rozdziale :-D
/~~Kriena

CZYTASZ = KOMENTARZ ♥

9 komentarzy:

  1. Czytam = Komentuje
    Problem w tym, że nie wiem jakich słów użyć. (Gubie literki.) No to tak...
    Świetnie rozwinięty wątek z perspektywy Federico. Jestem pewna, że Ludmiła też miała ładny widok z rana. :)
    Violetta mnie denerwuje, ale to w tej kwesti bez zmian. W każdej odsłonie nie umiem jej zaakceptować do końca. Bosz...
    Miguel... Od poprzedniego rozdziału jak o nim czytam to mam brzydkie słowa pod nosem. -.-
    Huehuehue... Boski <3
    Zapraszam na swoje blogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :-D
      Mnie też denerwuje, ale nie tylko nas :-D
      Pozdrawiam
      Kriena

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :-D
      Dziękuję :-D
      Pozdrawiam
      Kriena

      Usuń
  3. matko świetny ♥
    Ludmi słodka dla Fede aaa ! Kocham cię ♥
    kocham ♥
    rozdział genialny :**
    chcę next
    całuję :*
    MARCELA *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :-D
      Dziękuję że tak uważasz :*
      Pozdrawiam
      Kriena

      Usuń
  4. GE-NIAL-NY rozdział!
    O matko trolololololo nie mogę się opanować, bo moja Fedemiła <3 Perspektywa Fede mnie rozwaliła, a zarazem zauroczyła. To jego zderzenie z Lu :D
    I Diego z Marco w Hiszpanii? Będzie ciekawie :D
    Czekam na następny :*
    Pozdrawiam,
    Caro <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :-D
      Dziękuję :***
      Noomm...
      Pozdrawiam
      Kriena

      Usuń

Translate