niedziela, 17 listopada 2013

Rozdział XV: Mały wybryk, a może popsuć tak wiele...

 "Nigdy, przenigdy nie mów, że ja tak po prostu odeszłam
Zawsze będę cię pragnąć
Nie mogę żyć w kłamstwie, walcząc o życie
Zawsze będę cię pragnąć..."
Miley Cyrus - Wrecking Ball

 Następnego dnia


 Naty:

 Obudziłam się rano i myślałam, czy to co wydarzyło się wczoraj, na pewno było prawdą. Kiedy odprowadziłam Ludmiłę do domu, naprawdę się na nią obraziłam. Nie dość, że spędzała cały czas z Fede, to jeszcze cały czas o nim nawijała. Nie mogłam już tego wytrzymać. Dobra, może i byłam zazdrosna o niego, ale.... nie no, przecież teraz zaczną się spotykać, a wtedy będzie miała dla mnie jeszcze mniej czasu. Ale każdy zasługuje na miłość. Nawet ona. A może... może będę mieć więcej czasu dla Maxi'ego. Tak, to jest dobry pomysł.
***
 Camilla:

 Stałam już przed studiem i wypatrywałam Xabiera. Dostałam od niego wiadomość, że niedługo będzie.
 - Hej Cami - usłyszałam znajomy głos. 
 Odwróciłam się w jego stronę i miałam ochotę zwymiotować.
 - Czego ty znowu chcesz? - spytałam odwracając wzrok.
 - Przyszedłem zobaczyć, czy spodobał ci się mój prezent - odpowiedział Broduey, uśmiechając się przenikliwie.
 - O czym ty gadasz?? - Kompletnie nie wiedziałam o czym mówi.
 - Nie widziałaś tej róży??
 Teraz zaczęłam sobie o tym wszystkim przypominać. Ta róża, ten liścik... Nie to nie mógł być on.
 - Nie, nie, nie! - krzyknęłam próbując ignorować jego szelmowski uśmiech. - To nie mogłeś być ty! Nie, przecież to nie jest do ciebie podobne!!
 - Jak to nie?
 - Ty nigdy...
 - Hej, co tu się dzieje?!
 Odwróciłam się i zobaczyłam, że Xabier stoi z otwartymi oczami i gapi się, raz na mnie, a raz na Brodueya.
 - Spytaj się jej - odpowiedział tamten zakładając ramie na ramię.
 - Camilla, co się stało? - spytał Xabier, odwracając się w moją stronę.
 Nie umiałam wydusić słowa. Wpatrywałam się w jego oczy i nie mogłam nic powiedzieć.
 - Cami, co się tu do cholery dzieje! - krzyknął chłopak.
 - Ale nic...
 - Proszę cię Cami, powiedz mi prawdę. Proszę...
 Nagle Broduey uśmiechnął się przenikliwie.
 - Ona ci nie powie - powiedział chłopak, a po chwili podszedł do mnie i szepnął mi na ucho. - Lepiej się przyznaj. Ale wiem jedno. Spodobało ci się i nadal ci na mnie zależy. Jak zmienisz zdanie, to wiesz gdzie mnie znaleźć.
 Uśmiechnął się i odszedł. Ale ja nadal czułam się, jakby stał centralnie przede mną i uśmiechał tym debilnym uśmieszkiem.
 - Camilla - odezwał się znów Xab. - Powiesz mi, co to było?
 - Xabi, proszę cię - odpowiedział odchodząc w stronę studia. - Powiem ci, ale... nie teraz.
 Odbiegłam. Słyszałam, jak chłopak woła mnie, ale po chwili jego nawoływanie już przestało istnieć. Ale za to spostrzegłam, że za mną biegnie. Nie, nie mogłam pozwolić żeby mnie dogonić.
***
 Jorge:

 - To mówisz, że mam tam tak po prostu pójść, tak? - spytałem niepewnie.
 Stałem przed studio z czerwoną różą w ręce, a serce biło mi jakbym przebiegł kilka kilometrów.
 - Tak, właśnie tak - odpowiedział Miguel, poprawiając mi rozpiętą niebieską koszulę w kratę.
 - Jesteś pewien? - spytałem znów niepewnie.
 - Posłuchaj stary. Komu bardziej ufasz? Sobie, czyli człowiekowi którego rzuciła po pół roku dziewczyna, czy mi?
 - No raczej, że tobie - odpowiedziałem przekonany.
 - To rób to co ci mówiłem, a wszystko będzie dobrze.
 Pokiwałem głową i zapatrzyłem się we Franceskę.
 - Idziesz, czy będziesz tak stał stary??
 Dobra, raz kozie śmierć. Ruszyłem. Kilka metrów. No, teraz to nie ma odwrotu... Dziewczyna już mnie
zauważyła.
 - Cześć Fra... - przerwałem, bo w tej samej chwili, z drugiej strony dziewczyny pojawił się Marco z takim samym kwiatkiem w ręce.
 - Hej chłopaki - powiedziała dziewczyna patrząc raz na jednego, raz na drugiego. - Po co wam to?
 - Emm... Wiesz, to mój... lunch. - powiedziałem, po czym uśmiechnąłem przelotnie.
 - Lunch?
 - Ta, nie słyszałaś jakie są pożywne?? - zażartowałem. - No, a ty Marco?? - Odwróciłem wzrok w stronę chłopaka.
 - To kwiatek dla... Angie - wybroniło się tamten.
 - A na co jej taki prezent? - spytała uśmiechając się dziewczyna.
 - Wiesz, nigdy nie wiadomo - uśmiechnął się Marco.
 - To powodzenia życzę chłopcy - powiedziała dziewczyna i odeszła do studia.
 Spojrzałem na odchodzącą Franceską. A potem przeniosłem wzrok na Marco.
 - Posłuchaj młody - zacząłem pewnie. - Mógłbyś się od niej odpierdzielić?
 - No właśnie chyba ty powinieneś to zrobić - odpowiedział tamten.
 - Odpuść sobie ją.
 - Prędzej ty.
 - No to będzie wojna.
 - No to wojna.
 I oboje rzuciliśmy swoje róże na ziemie i odeszliśmy w dwie różne strony.
***
 Lara:

 Od kilku minut próbowałam naprawić czyjś motor. 
 - Hej Lara! - krzyknął Leon. - Mogłabyś tu podejść na chwilę.
 Serce zaczęło bić mi coraz szybciej. Uspokój się dziewczyno. On ma dziewczynę... Podbiegłam do chłopaka, a jego piękne oczy po prostu zwalały mnie z nóg.
 - O co chodzi??
 - Coś mi w tłumiku strzela. Mogła byś sprawdzić??
 - Jasne. A takie pytanie mam. Nie idziesz dzisiaj do studia?
 - Nie mam dzisiaj zajęć. Wolę poćwiczyć, bo niedługo sponsor ma przyjechać. Wolę być przygotowany.
 - Rozumiem cię. Też bym tak zrobiła. 
 Kiedy odprowadzałam jego motor do stolika, a on szedł obok mnie, ledwo mogłam utrzymać się na nogach. Ten jego uśmiech...
***
 Federico:

 Siedziałem w jednej z sal razem z Ludmiłą i próbowaliśmy wymyślić coś na występ. Ale kiedy tylko coś podchwytujemy, zaczynamy się śmiać. Razem to my chyba nic nie wymyślimy. 
 - Dobra, kiedy byłem we Włoszech, zacząłem coś pisać.... ale nie wiem czy ci się spodoba - powiedziałem trzymając palce na gitarze. 
 - No to zagraj - zachęciła mnie dziewczyna wpatrując mi się w oczy.
 - Nie będziesz się śmiać??
 - Z ciebie? Zawsze - uśmiechnęła się Ludmiła. 
 - Ok. Jak chcesz...

Jest potrzebne, by móc ryczeć
Nieuniknione, by umieć krzyczeć
Jest ważne żeby poczuć
Niezbędne żeby śpiewać

Leczy gorączkę i ci służy
Na scenie i przy korzystaniu
Rusz miednicą, w jej kołysaniu
Włącz zawroty i przy tańczeniu

 Nagle nasze spojrzenia się spotkały, a twarze zbliżyły. W jednej chwili, drzwi do sali otworzyły się, a my odsunęliśmy się do siebie. Kilka osób i Beto weszli do klasy. Zauważyłem, że dziewczyny zaczęły się na nas gapić, a chłopaki podśmiewywać. Violetta patrzyła na mnie z grobową miną. Nie, nie obchodzi mnie, co ona sobie myśli. Ona nie zniszczy mojego związku z Ludmiłą.
***
Dobra, jak widzicie, wyrobiłam się na dzisiaj z tym rozdziałem :-D Jak się podoba?? Bo ja z pół dnia siedziałam nad nim ;-D Jak dla mnie nawet spoko jest... ale mógłby być lepszy... :-D... cóż, ale może być... Ok, tak kończę to coś, co ja i wy nazywacie rozdziałem :-D No i rozdział 16 jakoś w tym tygodniu, więc oczekujcie :-D
Pozdrawiam i Do zobaczenia :-D
Kriena

CZYTASZ ?? = KOMENTARZ ♥

2 komentarze:

  1. Oo, będzie wojna o Franceskę? xD Będzie się działo!
    Fede i Lu się prawie pocałowali, Fede i Lu się prawie pocałowali! Jak ja ich kocham!
    A Violka nie ma prawa niszczyć ich miłości! Lubię ja, no ale bez przesady!
    Oo, Lara się kocha w Leonie? No nie no, przecież on jest z Violettą... Będzie akcja? xD
    Camila... No, jej sytacja też jest ciężka...
    Przepraszam za tak dziwnyyy komentarz, ale jakoś tak wyszło...
    Dobra, kochanie, pozdrawiam, życzę weny i czekam na koljeny rozdział :*
    Twoja wieeeerna czytelniczka <33333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz kochanie :-D
      Ta, planowałam tę wojnę już od bardzo dawna i w końcu jest :-D Zgadnij kto wygra :-D
      A jeżeli chodzi o Larę, to tak... wiadomo, muszę dać przecież jakąś spinę... nie byłabym sobą, gdybym tak nie zrobiła :-D
      Ta... ach ta Cami... xD
      Jaki dziwny komentarz?? Jest przepiękny :-D Dodaje mi normalnie mocy do pisania rozdziału :-D
      Dzięki :-D
      Pozdrawiam :*
      Kriena

      Usuń

Translate