niedziela, 6 października 2013

Rozdział I: Buenos Aires

"Tysiąc kolorowych snów
Nie ma lepszych, ani gorszych
Tylko miłość, miłość, miłość i tysiąc piosenek"
Violetta - Ser Mejor

Violetta: 

 Siedziałam w samolocie i czekałam na koniec lotu. Nie mogłam się doczekać powrotu do Buenos Aires. Nie mogłam się doczekać się spotkania moich przyjaciół. Właściwie, to jednego z nich...
 - Coś się stało Violetto?? - usłyszałam głos taty.
 Odwróciłam się w jego stronę, spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko.
 - Nie - odpowiedziałam szybko. - Ja po prostu... cieszę się, że w końcu tam wracamy.
 Angie, która siedziała obok niego wyciągnęła się bardziej i spojrzała na mnie zabawnie.
 To wszystko, to było moje marzenie. Tata w końcu przekonał się, że kocham śpiew i chcę to robić w życiu... A kiedy z Angie zaczęli się spotykać, było jeszcze lepiej. Otworzyłam pamiętnik i próbowałam dokończyć moją nową piosenkę, ale w ogóle nie mogłam się skupić. Moje myśli krążyły tylko wokół jednego chłopaka...
 - Panie i Panowie - rozległ się głos z głośników. - Prosimy zapiąć pasy, będziemy podchodzić do lądowania.
***
 Leon: 

 Siedziałem na lotnisku już od godziny. W jednej ręce trzymałem bukiet kwiatów, a w drugiej telefon na którym sprawdzałem, czy nie napisała do mnie. Tak mijały sekundy zamieniający się w minuty.
 - Samolot z Hiszpanii do Buenos Aires, właśnie wylądował. - Rozległ się głos z głośników.
 Szybko wstałem z miejsca, napisałem wiadomość do reszty i schowałem telefon do kieszeni. Serce zabiło mi mocniej, a nogi uginały mi się pod masą mojego ciała, ale to nie robiło na mnie większego wrażenia. Wpatrywałem się jedynie w wyjście z korytarza lotniska. Nie mogłem się już doczekać, aż ją zobaczę. Nie widzieliśmy się już bardzo dawno i bardzo za nią tęskniłem.
 Po krótkiej chwili z korytarza wyłoniła się Violetta. Serce tym razem naprawdę szybko mi zabiło i nie wiedziałem czy chcę krzyczeć czy skakać po samo niebo z radości. Dziewczyna nie zauważyła mnie od razu, więc postanowiłem to wykorzystać. Przeszedłem obok kilku filarów przez co znalazłem się tuż za nią. Uśmiechnąłem się na jej widok. Wyglądała przepięknie. Powoli podszedłem do niej i powiedziałem po cichu:
 - Mi Amor.
 Violetta odwróciła się zdumiona i uśmiechnęła się na mój widok. Ten uśmiech... to było wszystko, co potrzebowałem do życia.
 - Leon?? - spytała po chwili nadal się uśmiechając. - Co ty tu robisz??
 - Musiałem cię zobaczyć - odpowiedziałem uśmiechając się. - I chciałem ci dać to.
 Wyciągnąłem bukiet kwiatów zza pleców i podałem jej dzięki czemu ona rzuciła mi się na szyję. 
 - Dziękuję ci. - Spojrzała mi głęboko w oczy, aż miałem ochotę ją pocałować.
 Pochyliłem się do niej, ale nagle przyszedł jej ojciec z walizkami.
 - Witaj Leon - powiedział i uścisnął mi rękę.
 - Dzień dobry - odpowiedziałem niechętnie odsuwając się od dziewczyny. - Może ja to wezmę?? - spytałem wskazując walizkę Vilu i nie czekając na odpowiedź chwyciłem jej rączkę.
 - Co wy na to - pojawiła się Angie - żebyśmy my wzięli walizki i pojechali do domu, a wy spotkali się ze znajomymi.
 Uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością, odstawiłem torbę po czym złapałem Violę za rękę i pognaliśmy do wyjścia.
***
 Franceska:

 Maxi wyciągnął telefon i przejrzał wiadomości. Po chwili uśmiechnął się sam do siebie i powiedział na głos:
 - Zaraz będą!
 Uśmiechnęłam się i wyszłam przed Resto Band, żeby zaczerpnąć powietrza. Cieszyłam się, że Violetta wraca z Madrytu. Tęskniłam za moją najlepszą przyjaciółką z którą mogłam szczerze pogadać. 
 Nagle coś we mnie uderzyło, a obok mnie pojawił się chłopak. 
 - Przepraszam - powiedział szybko. - Nie widziałem cię. Nic ci się nie stało?
 Spojrzałam na niego i pokiwałam lekko głową uśmiechając się. Miał naprawdę dziwny akcent, ale nadal brzmiący jak hiszpański.
 - Nic się nie stało. - uspokoiłam go.
 Słysząc to, chłopak uśmiechnął się i spytał:
 - Jeżeli tak, to takie jedno małe pytanie mam.. Mogłabyś mi powiedzieć, gdzie jest emm... - opuścił głowę i spojrzał na swoją rękę - studio 12?
 - Chodzi ci o studio 21? - pokiwał lekko głową i pokazałam mu jak do niego dojść.
 - Dziękuję - powiedział już odchodząc. - Do zobaczenia. I jeszcze raz przepraszam!
 I odbiegł. Musiałam przyznać, że był całkiem słodki. Nawet z zachowania. No i ten dziwny akcent... Ach, jeden pozytyw był taki, że przynajmniej kolejny przystojniak w studiu będzie.
***
 Camilla:

 - Fran co się z tobą działo?? - spytałam podchodząc do niej od razu kiedy weszła.
 - A nic takiego - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy, ale i tak wiedziałam, że coś ukrywa.
 Nagle Andres uśmiechnął się i krzyknął na cały głos:
 - Już idą!!
 Maxi ustawił się za konsolą. Drzwi otworzyły się i stanęli w nich Leon i Violetta...



***
I właśnie tym akcentem kończę rozdział nr. 1 zatytułowany Buenos Aires... Szczerze pisało mi się go bardzo lekko przy takiej muzie: RBD - Tras De Mi i RBD - Que Hay Detras... No więc szablon do bloga wykonała Trixie Verdas z bloga: Grafika tu i tam... której serdecznie za to dziękuję :-D
Tak więc kolejny rozdział pojawi się już niedługo, a jeżeli będziecie komentować, to jeszcze szybciej... Mam nadzieję, że rozdział się spodobał...
/~~Kriena

2 komentarze:

  1. Cudo *.*
    Jak już ci pisałam każde opowiadanie ma coś w sobieee...
    Twoje jest Wspaniałe !
    Po prostu ....
    Jesteś czarodziejką , która czaruje swym opowiadaniem... Ehh to nie jest zbyt mądre ... No dobra... Cii nic się nie wydarzyło...

    Ciekawy początek ... Piękna opowieść itd. xD

    Panienka Ponte : *

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Zaczynam je dopiero teraz czytać bo dzisiaj znalazłam twojego bloga i jest super!!!
    Zapraszam do mnie<3

    OdpowiedzUsuń

Translate